Spotkałam przez przypadek dawno nie widzianą koleżankę. Ona zaraz po szkole wyjechała z kraju, szybko wyszła za mąż. Z tego co słyszałam, jej mąż to jakiś bardzo bogaty biznesmen. I chyba to prawda, bo jak ją zobaczyłam to zdębiałam. Podejrzewam, że na ciuchy które miała na sobie, musiałabym odkładać swoją pensję przez rok. Niemniej jednak bardzo się ucieszyłam z tego spotkania. Koleżanka zaprosiła mnie na kawę, przegadałyśmy kilka godzin. Zaprosiła mnie też do siebie na niedzielny obiad. Oczywiście pojechałam. I zdębiałam. Jak ona miała pięknie urządzony dom. Jak z amerykańskich filmów o życiu wyższych sfer. Pierwsze co rzucało się w oczy to ekskluzywne żyrandole. Szczególnie ten w holu robił wrażenie. Był ogromny ale bardzo gustowny. W ogóle widać było, że lampy to konik mojej koleżanki. Dom był oświetlony przepięknie. Było jasno a równocześnie tajemniczo i nastrojowo. Wszystko było ze sobą zgrane i idealnie współpracowało. Od razu pochwaliłam wystrój. Widziałam, że sprawiło to jej radość. Podobno sama to wszystko zaprojektowała.